Po pierwszych dniach, pierwszych stresach, pierwszych rozmowach, wspólnym poszukiwaniu klas (nie zawsze udanym..), czego nam brakowało? Oczywiście wycieczki integracyjnej! Zabraliśmy się za planowanie i wymyślanie, co trwało i trwało, aż w końcu grzecznie przystaliśmy na propozycję naszego wychowawcy Pana Mikruta, który zasługuje na podziękowanie za to, że nie poddał się przez częstotliwość zmieniania planów na miejsce wyjazdu – od Szczawnicy po Wrocław.
22 października pojechaliśmy do Korzkwi, do uroczego ośrodka w jesiennej scenerii opadłych liści. Integrację zaczęliśmy od gry terenowej, chociaż chyba wszyscy czekali na wieczorne siedzenie w pokojach i integrowanie się na własną rękę, jak to na każdej wycieczce bywa. Sportowe dusze również miały okazję się wyżyć przy kolejnej zabawie, którą wszyscy wspominamy pod znakiem rozczochranych włosów i ubrań utopionych w błocie. W końcu „brudne dziecko to szczęśliwe dziecko”, prawda?
Padnięci trafiliśmy na małe warsztaty z robienia pizzy z bardzo sympatycznym panem kucharzem, który przeżywał załamanie nerwowe patrząc na niektóre nasze ekscesy, bo jak się okazało „składniki nie mogą się dotykać”. Niby zwykła wycieczka integracyjna, a jednak prawie kurs u Magdy Gessler.
Tego dnia odbyły się również igrzyska sportowe, w których nasi opiekunowie grali pierwsze skrzypce, a nasz Pan Wychowawca to istny Lewandowski! Może mógłby nawet konkurować z Panią Korpak i jej wyczynami.
Podobno nic nie integruje tak dobrze, jak „stare, dobre” ognisko, które urządziliśmy sobie wieczorem. Pogadaliśmy na każdy możliwy temat, włącznie z burzliwymi tematami politycznymi, oczywiście wszystko bardzo kulturalnie! Cóż, może klasa „mat-geo-wos” już tak ma…
No i w końcu przyszła pora na wyczekiwaną „integrację pokojową” i mamy nadzieję, że nie byliśmy solą w oku dla naszych opiekunów nawet, kiedy zerknęli do naszej jamy i nas odwiedzili… Ten wieczór mógłby nie mieć końca, ale nasi opiekunowie dopilnowali, żebyśmy rozeszli się do swoich pokojów i kulturalnie dotrwali do rana. Za to, rzecz jasna, dziękujemy!
W środę toczyliśmy karciane popisy na świetlicy, co nie zawsze podobało się wspaniałej Gospodyni Ośrodka, ale znosiła to dzielnie mimo jednego sporu o kubeczki…
Resztki wolnego czasu spędziliśmy przy „piłkarzykach” i bilardzie, a wraz z nami walczyła Pani Kukla.
Po obiedzie wszyscy odczuliśmy porę powrotu i lekką nostalgię unoszącą się w powietrzu mimo, że spędziliśmy ze sobą tylko dwa dni.
Myślę, że mamy naprawdę super klasę i, że jeszcze uda nam się gdzieś razem pojechać, ale tym razem na dłużej, a naszym opiekunom dziękujemy!